środa, 4 czerwca 2014

Rozdział VII Nie rób mu krzywdy

Federico
Cały czas myślę o pewnej przepięknej blondynce. O jej cudownym uśmiechu, który sprawia, że robi mi się ciepło na sercu. O jej oczach, w których tonę za każdym razem, gdy tylko w nie spojrzę. O jej długich,  pięknych lśniących włosach. O jej długich nogach. O tym jak przepięknie się śmieje. O tym jaką jest optymistką. O jej rozważaniach na temat świata. O niej całej. O Ludmile Ferro. Wciąż nie mogę uwierzyć, że się w niej zakochałem. Stała się dla mnie tak ważna w ciągu kilkunastu godzin. Stała się częścią mnie, częścią mojego serca. Jestem pewien swoich uczuć, ale nie wiem czy ona czuje to samo. To jest najgorsze. a niewiedza, niepewność. Przeczytałem kiedyś: "Jak mam rozpoznać swoją Drugą Połowę? Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka porażki, odrzucenia, rozczarowań. Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości. Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie". Święta prawda. Nie mogę się bać. Strach potrafi sparaliżować człowieka. Odebrać mu codzienną pewność siebie i odwagę. "Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia". Muszę działać nie mogę się już bać. Nie mogę. Muszę podjąć ryzyka. Bez ryzyka nie ma zabawy, ale Ludmiła coś znacznie ważniejszego niż zabawa. To miłość mojego życia. I muszę zrobić wszystko, żeby ją przy sobie zatrzymać i jej nie stracić. Siedziałem tak zamyślony, gdy nagle poczułem, że ktoś całuje mnie w policzek.
- Cześć Federico! - Usłyszałem jej radosny i delikatny głos. Odwróciłem głowę i posłałem jej uśmiech. 
- No cześć piękna! - odpowiedziałem jej, a ta zarumieniła się i spuściła głowę. Dotknęłam jej podbródka i podniosłem jej głowę. - Słodko się rumienisz - dodałem, a ta posłała mi szczerzy uśmiech. - Dziwi mnie, że w ogóle się rumienisz. Taka piękność jak Ty powinna być przyzwyczajona do komplementów - zaśmiałem się, a dziewczyna razem ze mną. 
- Wiesz Fede... Ja się zazwyczaj nie rumienię. Prawie nigdy... - zaczęła niepewnie i nie ukrywam jej słowa mnie zdziwiły. Znam ją krótko, ale już wiele razy widziałem na jej policzkach słodkie rumieńce. - A teraz... I w ogóle... To... - nie potrafiła się wysłowić i widać było, że trochę się denerwuje. - To... Bo to Ty tak na mnie działasz... - dokończyła na jednym wydechu i spuściła głowę. - Wiem, że się upokarzam, ale to się po prostu dzieje i nie umiem tego opa... - nie dokończyła. Przerwałem jej pocałunkiem. Moje usta dotykały jej delikatnych warg. Pocałunek wyrażał wszystkie nasze uczucia. Miłość. Radość. Szczęście. Zaufanie. Wiarę. Nadzieję. To co się teraz działo było spełnieniem moich marzeń. Wiem, że wszystko to dzieje się bardzo szybko, ale przecież nigdy nie wiemy co nas czeka i ile mamy jeszcze czasu. Musimy żyć chwilą. Jednocześnie pamiętając, że "Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same". Taka właśnie była ta chwila. Najpiękniejsza chwila w moim życiu. Właśnie spełniło się moje marzenie...

~*~
Violetta
I tak przez kolejne dni w ciszy i spokoju, siedziałam w domu. Leon rozmawiał ze mną czasami, ale od dnia kiedy stało się to co się stało, mało rozmawialiśmy. Widać było, że przykro mu z tego powodu, że w ogóle się do niego nie odzywam. Wszystkie moje smutki poszły w niepamięć. Musiałam w końcu zrobić ten krok, i zapomnieć o tym co się stało. Weszłam do jego sypialni, gdyż mama pozwoliła mi u jego zostać. On się nie odzywał. Leżał na łóżku, a ja położyłam się obok niego. Niespodziewanie pocałowałam go, z namiętnością. Jego usta były ciepłe i miękkie. Całował z taką delikatnością, że nie mogłam się od niego oderwać. Był taki delikatny. Dotykał mnie po szyi, i po udach. Nie byłam gotowa na "ten" krok. Odsunęłam się gwałtownie.
- To nie jest dobry pomysł- wydusiłam ledwo z siebie. On tylko z westchnieniem wstał, i z hukiem zatrzasnął drzwi. Nie wiedziałam co robić.
- Leon!- krzyknęłam. Miałam nadzieję, że odpowie, ale jego odpowiedzią była cisza która bardzo zaniepokoiła moje myśli. Zeszłam do kuchni. Muszę przeprowadzić z nim poważną rozmowę.
- Od kiedy Tomas cię porwał, jesteś oziębła. Co się stało z twoim uczuciem do mnie?- powiedział przekonująco. Miał rację, byłam oziębła ale to tylko dlatego, że nie potrafię się pozbierać po tej całej sytuacji. To wszystko mnie przerosło.
- Zamiast mieć do mnie pretensję, powinieneś mnie we wszystkim wspierać- rzekłam z poczuciem winy. Za ostro go potraktowałam- Przepraszam Leon, nie chciałam.
- Ja też przesadziłem. Nie powinienem tak się wobec ciebie zachowywać- przeprosił mnie Leon, po czym uściskał mnie, a ja oplotłam mu swoje ręce na jego szyi. To była mała kłótnia. Mała sprzeczka. Teraz może być tylko lepiej. Albo i gorzej...

***
Płakałam. Już nie byłeś blisko mnie. Oddalałeś się z każdą chwilą. Właśnie pakowałeś walizki, bo taka była twoje decyzja.. Chciałeś mnie zostawić i porzucić jak psa. Bez żadnych uczuć, bez wyrzutów sumienia. Tak po prostu. Bo ty chcesz rozwinąć karierę, i być kimś więcej, a nie tylko pieprzyć się z kimś biednym, kto nie zasługuję na twoje pieniądze! Dotykałeś mnie, całowałeś, tuliłeś każdego dnia. A teraz jakby nigdy nic, wyjeżdżasz do Londynu, tylko po to bo masz tam szansę na lepsze życie, i oczywiście lepsze perspektywy. Tak bardzo mnie kochałeś? Żeby teraz zostawić na pastfelosu? Wiesz, że jestem biedna, ale mimo to tylko wykorzystałeś mnie, jakbym była jakąś dziwką! Tak ci zależało? Nienawidzę cię. Jesteś zwykłą świnią, która na nikogo nie zasługuję. Uświadom to sobie. Jednakże ja nadal cię kocham. Zawsze będziesz w moim sercu.

***
Obudziłam się z krzykiem. Bałam się, że to Leon mnie zostawia. Ale to był tylko sen. Na pewno. On nigdy by nie zrobił czegoś takiego. Bo przecież on mnie kocha. Prawda?

Leon
Miałem mieszane myśli. Z jednej strony rozumiałem Violettę, a z drugiej nie rozumiałem jej zachowania. Nic się już nie działo. Jest po porwaniu. Jestem przy niej, ale ona nadal jest oziębła. Nie rozumie, że każdy facet ma swoje potrzeby... ? Ale z jednej strony po tym całym porwaniu, może być... pogubiona, wystraszona. Ale ciekawe jest to, że porywacz nie żądał okupu, czy coś w tym stylu. Postanowiłem pójść do Tomasa i wytłumaczyć mu, że zostanie w pierdlu na wiele lat, i już nigdy nie zobaczy Violetty. Nigdy więcej. W żadnym wypadku.

To moje postanowienie, którego będę się trzymał do końca życia. Nie mogę zawieść Violetty. Muszę pokazać jej, że jest dla mnie najważniejsza. 
- Violu, jadę na komisariat. Będę niedługo.
Ona zamilkła. Usłyszała tylko lekki trzask drzwiami. Wsiadłem do samochodu, i po 30 minutach stałem przez komisariatem. Wszedłem, i zobaczyłem panikujących ludzi. 
- Tomas uciekł, panie Stone!- krzyczał policjant, do drugiego.
- Jak to?- zapytałem zdenerwowany. 
- Dziś o godzinie 13:00 uciekł pan Tomas. Usłyszałem te słowa i zamarłem. Czy ja zostawiłem Violettę samą w domu? Boże co teraz będzie?!...

Violetta
Postanowiłam, że pogodzę się z Leonem, że nadszedł czas, żeby się pozbierać. Wiem, że nie mogę go stracić, a będąc chłodna go ranię. Wzięłam do ręki swój telefon, który leżał na szafce nocnej i napisałam do Leona sms'a. 
Przepraszam za to jaka byłam ;* Obiecuję, że będzie lepiej <3 Przyjdź do domu o 18 ;* Będę czekać <3 Twoja Vilu
Siedziałam na kanapie, rozmyślając co Leon tak długo robi na tym komisariacie. Minęła już godzina od tego sms-a, a on nadal nic nie odpisał. Bezskutecznie gapiłam się w telefon, patrząc na mojego sms-a, czekając na dźwięk, który by mnie powiadomił o tym, że Leonowi nic nie jest. 
- Kurwa, gdzie ty jesteś?- wykrzyczałam na cały dom. 
- Uspokój się- wyszeptał, jakiś znajomy mi głos. Stałam sparaliżowana. Według moich podejrzeń to był głoss... Nie, to nie on. Odwróciłam sztywno głowę, a moje serce biło coraz bardziej i mocniej. Marzyłam, żeby teraz wbiegł tu Leon. To..ma..ss wyłonił się ze ściany, a moje serce biło jeszcze szybciej. Podszedł do mnie blisko. Ja zrobiłam krok w tył. On się zawahał, ale został w tym samym miejscu.
- Cześć, kochanie.- wysyczał szyderczo, jakby chciał się ze mną przespać. 
- Nie mów tak do mnie- wydusiłam, po czym zaczęłam kaszleć. On tylko zasłonił mi ręką oczy, i szarą taśmę zalepił usta. Zasnęłam. 

***
Siedziałam na krześle, związana. Nie mogłam otworzyć oczu. Ale gdy je otworzyłam moim oczu ujawniło się coś strasznego. Tomas trzymał broń, a Leon tylko drżał. 
- Tomas, proszę cię. Opuść broń- mówiłam błagalnie.
- Za te lata? Gdy mnie zostawiłaś na pastfe? Bo wolałaś lepsze życie?- powiedział wkurzony, dając mi z liścia. Nastawił broń do głowy Leona- Ciebie nie zabiję, ale twojego kochasia mogę. 
- Nie rób mu krzywdy- łza leciała mi po policzku.
- Zdałem sobie sprawę, że jesteś gorszą dziwką, niż ten twój chłoptaś- uśmiechnął się szyderczo. 
- Violetta, przepraszam- wyszeptał mi Leon.
- Ostrzegam cię- wskazał Leona palcem- to zwykła suka.
- Nie wyrażaj się tak o niej!- wykrzyczał Leon, a Tomas kopnął mnie w brzuch. Przypomniałam sobie ten ból. Gdy trzymał mnie w tym chłodnym miejscu. 

*Porwanie*
Leżałam na podłodze, nie mając nawet siły by usiąść. Byłam przerażona tym co się dzieje. W każdej chwili mógł mnie nawet zabić. Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Po chwili drzwi się otworzyły i po raz kolejny dziś ujrzałam JEGO.
-No cześć skarbie - powiedział udawanym słodkim głosikiem. Na jego dźwięk wszystkie moje mięśnie się spięły. - Pora się zabawić - dodał po chwili z chytrym uśmieszkiem. Zamknął drzwi. Podszedł do mnie i obrócił tak, że leżałam na plecach. Usiadł na mnie i zaczął mnie całować po szyi, trzymając moje ręce swoimi. Próbowałam się wyrywać, ale byłam na to za słaba. Nie! ON nie może mnie zgwałcić! Nie! Proszę... Błagam... Niech zdarzy się jakiś cud! Za co ja muszę przez to przechodzić?! Nagle poczułam jego wargi na swoich. Od razu zaczęłam kręcić głową na wszystkich strony.
- Bądź grzeczna, a nie będzie bolało - wyszeptał mi do ucha. Wrócił do całowania mojej szyi. Po chwili poczułam, że rozrywa moją sukienkę i odrzuca ją gdzieś na bok. Z chwili na chwilę płakałamcoraz bardziej. Wydawałam głośne krzyki, jednak nikt nie nadchodził z pomocą. ON całował już mój brzuch, nogi, okolice piersi, a ja nadal krzyczałam. Już miał rozerwać mój stanik, gdy zadzwonił jego telefon.
- Cholera! - krzyknął, wstał ze mnie, wyciągnął telefon z kieszeni i odebrał. - Czego?!... Teraz?!... No dobra... Tak jadę!... Zaraz będę!... Nara!.. - słyszałam urywki jego rozmowy. - Masz tu zostać! - krzyknął ostro i opuścił pomieszczenie. Po chwili usłyszałam w dali trzask drzwi i pisk opon. Odjechał. To moje jedyna szansa. Doczłapałam jakoś do drzwi. Otwarte. To cud! Musiał zapomnieć! Do tej pory zawsze zamykał je na klucz... Otworzyłem je szerzej i czołgałam się dalej. Przypomniałam sobie o telefonie! Tam, gdzie przebywałam nie było zasięgu, więc nie mogłam zadzwonić. Nie wiem jakim cudem mój porywacz zapomniał mi go zabrać, ale to ratuje mi życie. Wybrałam numer na policję. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... Odebrali.


-------
Chcecie już kolejną część?
Co zrobi Tomas?
Czy ktoś go powstrzyma?
Czy związek Leona i Violetty przetrwa?
Dowiecie się w następnych rozdziałach.
-----
Jak się podoba rozdzialik?
Wiem, że straszny
bo pisany naprawdę
na szybko...
A więc piszcię komcię, bo inadżej będzie
źle ;c
I smutać będę, ja i Kasia ;c
Wierzę w was. 

Dzisiaj dużo nie wymagam.
3 kom- NEXT. (długi rozdział).