sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział VI "Bo inaczej będzie za późno"

Violetta
Byłam w małym pomieszczeniu. Było pomalowane na niebiesko. Próbowałam otworzyć oczy, ale w rozmazanym świetle widziałam tylko strzykawkę, położoną na drewnianym stołku. Miałam złe przeczucia. Gdy już doszczętnie otworzyłam oczy, zobaczyłam sylwetkę mężczyzny. Brązowe włosy, i piękne oczy. To jasne, że to był Leon. Usiadł obok mnie, i swoją ciepłą dłonią dotknął mojego policzka. Zarumieniłam się, ale czułam się wykorzystana po tym co zrobił mi ON. JEGO dotyk, był nie do wytrzymania. Dobrze, że mnie uratowali. Wiem do czego ON jest zdolny. Nagle do sali wszedł doktor. Jego siwe włosy były tak spiczaste, że prawie wybuchłam śmiechem.
- Violetto. Mamy dobrą wiadomość- powiedział lekarz, jednocześnie uśmiechając się do mnie- Zbadaliśmy Panią i na szczęście nie doszło do gwałtu. Choć zapewne było blisko. Podejrzewam też, że ktoś podał pani leki usypiające. Dzięki temu zdołano panią przenieść właśnie w tamto miejsce.
- Rozumiem. A kiedy będę mogła wyjść ze szpitala? Nie czuję się tu bezpiecznie.- powiedziałam. Z jakiś powodów, bałam się przebywać w szpitalu. Tak miałam od dziecka.
- Jeszcze dzisiaj, wieczorem. Musi tylko pani odpoczywać. Taka sytuacja w każdej chwili może wpłynąć na panią negatywnie. Może to być nawet nerwica. Przez najbliższe dni, niech pani dużo odpoczywa. Żadnych stresów.
- Dobrze- odparłam. Nie miałam zamiaru się stresować. Lekarz wyszedł, a po dłuższej chwili wparowała moja mama. Była przerażona. Nie wiedziała zbytnio o co chodzi.
- Córeczko, nic ci nie jest? Zostałam powiadomiona o jakimś... porwaniu. Co się stało? Violetta..- zaczęła mówić, ja nie odzywałam się. I obróciłam głowę w przeciwną stronę. Nie chciałam, żeby widziała mnie w takim stanie. zawsze ciężko pracowała, żeby wszystko było dobrze, żebym mogła chodzić do Studia, a teraz będzie się obwiniać. Otarłam kilka łez spływających po moich policzkach i odwróciłam głowę w jej stronę.
- Mamo kocham Cię i mam do Ciebie jedną prośbę - powiedziałam szybko i wzięłam głęboki wdech. - Nie obwiniaj się za to co się stało. Tylko o to Cię proszę. Pamiętaj to nie Twoja wina. Obiecaj mi, że nie będziesz się obwiniać- dodałam i posłałam jej delikatny uśmiech.
- Córeczko - powiedziała łamiącym się głosem. Widziałam, że po jej policzkach spływa wiele łez. Usiadła na krańcu łóżko i pogłaskała mnie po policzku. - Obiecuję - załkała. Po chwili spojrzała na mnie i posłała delikatny uśmiech. - Idę do lekarza spytać się czy potrzebujesz jakichś leków. Trzymaj się! - Ucałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Spojrzałam na Leona. Miał spuszczoną głowę. Jego twarz wyrażała jednak troskę, ale i przerażenie. Podniosłam ją delikatnie moją dłonią  i posłałam uśmiech.
- Violetta.. Ja.. Ja przepraszam.. - powiedział załamującym się głosem.
- Ale za co? - spytałam. - Leon proszę nie obwiniaj się. To nie była Twoja wina.
- Ale.. - nie dałam mu skończyć. Przerwałam mu pocałunkiem, który on od razu odwzajemnił. Po oderwaniu patrzyliśmy sobie w oczy.
- Kocham Cię - wyszeptałam.
- Ja Ciebie też - odpowiedział. Przyciągnął mnie do siebie i otoczył silnymi ramionami. Po raz pierwszy od kilkunastu godzin poczułam się bezpieczna. Po chwili zasnęłam.

*3 godziny później*
Leon
Violetta zasnęła mi w ramionach. Od dziś nie będę odstępował jej na krok. Jest taka krucha, delikatna i bezbronna. Jak w ogóle można chcieć skrzywdzić tak cudowną istotę? Jestem szczęśliwy, bo mam już mój największy skarb przy sobie. Już jest bezpieczna i nic jej grozi. Dobrze, że nie doszło do.. Co ona musi czuć. Była bezbronna i słaba, nie miała jak odeprzeć ataku. Mam nadzieję, że nie będzie miała głębokiej depresji. To wszystko na pewno źle wpłynęło na jej psychikę. Wiem jedno. Jest silna i wytrwała i będzie udawać, że wszystko jest dobrze, ale choć znam ją krótko wiem jaka jest i przede mną nic nie ukryje. W tej chwili jedziemy z mamą Violetty do ich domu. Violetta musi odpoczywać. Kiedy tak leżałem z Violą w szpitalu, wpadłem na pomysł, żeby Vilu się do mnie wprowadziła. Myślę, że otoczyłbym ją dobrą opieką i byłaby bezpieczna. Muszę potem porozmawiać o tym z moją dziewczyną. Właśnie dojechaliśmy. Wziąłem Violettę delikatnie na ręce i zaniosłem do jej pokoju. Położyłem ją tam na łóżku i przykryłem kołdrą. Następnie usiadłem obok niej na łóżku. Poczekam, aż mój skarb się obudzi...
***
Otworzyła powieki, a ja czekałem aż otworzy je do końca. Miała zarumieniona policzki, a siniaki na jej rękach nadal widniały. Skarżyła się na ból nogi. Na pewno to ten dupek jej to zrobił. Nie daruję mu. Była na skraju wytrzymałości. W końcu ktoś ją skrzywdził i nie wiadomo czy kiedykolwiek jeszcze komuś zaufa. Uśmiechnąłem się do niej, jak ona zaczęła mrugać oczami. Była taka piękna. To nie jej wina, że została, aż tak skrzywdzona i tak okrutnie potraktowana. Violetta przeciągnęła się i cicho ziewnęła, patrząc w moje zielone oczy. Widziałem, że jest smutna. Przytuliłem ją.
- Moja mama jest w domu?- wyszeptała mi do ucha.
- Nie. Poszła do apteki, po jakieś leki. Zaraz wróci- powiedziałem spokojnie.
- Aha. Leon, muszę ci coś powiedzieć...- powiedziała niepokojąco. Lekko się wystraszyłem.
- Tak, Violetta?- powiedziałem. Ona ciężko westchnęła.
- Ten porywacz...- zawahała się. Ja popatrzyłem jej w oczy- To był Tomas.
- Jaki Tomas?- zapytałem zaskoczony- Nie znam żadnego Tomasa- powiedziałem z powagą.
- To był mój dawny chłopak, zanim się tu przeprowadziłam..- odpowiedziała i pierwsza łza kapnęła jej na policzek- Spełnił swoją przysięgę- szlochała, próbując powstrzymać płacz.
- Ale kto to w ogóle jest, żeby cie śledzić i porywać? To nienormalne- powiedziałem wkurzony.
- Zanim się tu przeprowadziłam, miałam chłopaka- Tomasa. Nie raz z nim zrywałam, ale on nadal uważał nas za parę. Gdy wsiadałam do samolotu, powiedział, że przysięga, że znajdzie mnie i już nigdy nie da mi spokoju. Już nigdy nie będę bezpieczna!- płakała.- Teraz będzie mnie prześladować do końca życia...- westchnęła i płakała jeszcze bardziej.
- Spokojnie. Masz mnie. Ja nie pozwolę aby stała Ci się krzywda.. Wyjedziemy na koniec świata, i nigdy nas nie znajdzie... Obiecuję ci.. - pocieszałem ją.
- Ja nie mam zamiaru całe życie uciekać od problemów!- wykrzyknęła po czym wybiegła ze swojego pokoju, kierując się w stronę kuchni.
- Nie spuszczę cię z oka.- powiedziałem jej z bliska, chodząc przy niej jak jakiś strażnik lub ochroniarz.
- Spokojnie, umiem siebie upilnować- przekonywała mnie.
- Nie mam mowy.
Violetta, robiła sobie melissę, a ja leżałem na kanapie, patrząc się co parę sekund na telewizor. Nie chciałem, jej spuszczać z oka. Po tym co się stało, będę musiał jej pilnować.

Federico


Byłem szczęśliwy, że Violetta się znalazła, i jest cała i zdrowa. Nie wiem co bym zrobił temu psycholowi, gdyby coś jej się stało. Usiadłem na kanapie w domu Violetty. Ta kanapa, przypominała mi Ludmiłę, i jak razem spędzaliśmy czas. Tak bardzo chciałbym, żeby poznała mnie na tyle, żebyśmy byli razem. Jakby dała mi szansę, wykorzystałbym ją jak najbardziej. A najgorszy był ten sen. Nie wiem dlaczego takie coś mi się śni. Że niby Ludmiła miałaby mnie podejrzewać o takie coś. Przecież to fajna, piękna i za przeproszeniem zajebista dziewczyna. Z myślą o Violettcie, postanowiłem zadzwonić do Leona i zapytać jak tam z Violettą.
Sięgnąłem po komórkę, i wybrałem numer. Było połączenie. Nagle usłyszałem Leona w słuchawce.
- Halo? Fede?- powiedział rozkojarzony.
- Tak to ja. Wszystko w porządku z Ludmiłą?- zapytałem zmartwiony.
- Fede, co ty mówisz?? Jak to, Ludmiłą? Fede, otrząśnij się!- mówił do mnie z westchnieniem.
- O. Sory. Czy wszystko w porządku z Violettą?
- Tak, tak. Ona chce za wszelką cenę zapomnieć o tym co się stało..
- Spróbuj jej jakoś pomóc.
Rozłączyłem się, po czym wkurzony rzuciłem telefon w podłogę. Tego było już za wiele! Tak intensywnie myśle o Ludmile, że nawet zapomniałem o tym co sie dzieję z Violettą, i pomyliłem jej imię. Muszę do niej natychmiast iść, i powiedzieć co czuję.  Bo inaczej będzie za późno. Biegłem w stronę jej domu, nie zważając na nikogo. Nie chciałem tego ukrywać. Czas aby się o tym dowiedziała.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzisiaj krótko, bo nie mamy niestety
czasu :/
Napisany przeze mnie, ale trochę pisała
też Kasia.
Więc mam nadzieję że rozdział przypadł wam do gustu, bo widziałam, że
powoli już się niecierpliwiliście. c:
Mam nadzieję, że
będzie dużo komentów,
bo na to liczymy.
A więc na rozgrzewkę narazie:
4-5kom.- kolejny rozdział.
A i.. jestem w trakcie pisania kolejnego
OS, (tak wiem, dużo ich), i nie wiem czy od razu jak będą
4-5 komentów to rozdział się pojawi. OS za tydzień, lub
mniej, to zależy jak się z czasem wyrobię.
Ale mogę powiedzieć , że fabuła jest fajna
ale chyba dziwna, jak na mnie.
To narqq!~
I do następnego, kochani :***
//Marliven i Kasia :D

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Nowy blog.

Witam was.
Z tej strony Marliven.
Założyłam nowego bloga o koniach.
Piszę to tutaj, bo chciałabym go
jako-tako rozesłać. Jest już post.
Proszę o komentarze <3
To dla mnie bardzo ważne.
Zapraszam:
wszystko--o--koniach.blogspot.com